fbpx
Powrót
E-commerce,SEO

7 żelaznych zasad SEO w Twoim sklepie internetowym (oto, co powinieneś zrobić) | Jak pozycjonować sklep?

20 listopada 2021
Adrian Pakulski

Adrian Pakulski WŁAŚCICIEL / SPECJALISTA SEO

Jesteś zainteresowany
współpracą?

Aby poprawić SEO w swoim sklepie internetowym o 10, 20, 50, 100% w skali roku potrzebujesz trzymać się ściśle określonych zasad – 7 zasad. Jeśli te 50, 100% wzrostu w roku wydaje ci się nieosiągalną liczbą, to uspokajam, że SEO w ujęciu makro – to wcale nie jest rocket science pod warunkiem, że gdzie i ile przyłożyć. Dlatego pozwól, że przedstawię ci dziś 7 podstawowych zasad, które pozwolą ci ruszyć z miejsca ze swoimi pozycjami i skuteczniej skalować zasięgi organiczne w Google. Krok po kroku.

Cześć nazywam się Adrian Pakulski i od 8 lat zajmuję się SEO – w tym od 4 lat pomagam przy pozycjonowaniu sklepów internetowych. Ja i moja agencja współpracowaliśmy w tym czasie m.in. z takimi markami, jak Sklep Łuczniczy, AlleZoo, Akre, czy Motogar Polska. Dlaczego właśnie SEO? Bo zasięgi organiczne w Googlu pozwalają na amortyzację kosztów – kosztów pozyskiwania ruchu do twojego sklepu internetowego. Bo jak sam pewnie już wiesz – ruch z płatnych kanałów w twoim sklepie utrzymuje tak długo, jak długo za te reklamy płacisz. Jeśli przestajesz emitować reklamy, np. na Facebooku, to znaczy nie mniej nie więcej, że miałeś ruch, a teraz tego ruchu nie masz. A utrzymywanie na stałym poziomie wydatków na SEO – akumuluje się w czasie i pozwala na odetchnięcie budżetowe w twoim portfelu kiedy będziesz tego najbardziej potrzebował. Poza tym – dobrze poprowadzona strategia SEO gwarantuje napływ łatwo przewidywalnego ruchu, a co za tym idzie łatwo przewidywalnego przychodu twojego sklepu internetowego (przynajmniej między rolloutami).

Kluczowe jest jednak to, abyś trzymał się podstawowych zasad i pozwól, że dziś przedstawię ci 10 z 50 podstawowych zasad, które stosujemy w naszych sklepach i sklepach naszych klientów w naprawdę różnych branżach, aby mieć takie wyniki w skali roku. Zaczynamy.

1. Pozycjonuj kategorie, czyli zbiory produktowe, a nie pojedyncze produkty

Są branże, w których pozycjonowanie pojedynczych produktów ma sens – to mogą być np. branża rolnicza, branża automotive, gdzie numer części eksploatacyjnej jest tym podstawowym kryterium, dla którego użytkownik podejmuje decyzję zakupową i rzeczywiście szuka tego pojedynczego produktu w Googlu, ale! Zwyczajowo to nie jest dobry pomysł. Pomyśl – powiedzmy, że sprzedajesz doniczki do kwiatów i wiesz, że twój klient szuka doniczki wpisując do Google „czerwona doniczka 30 cm”. Jak sądzisz – jeśli w TOP10 na to zapytanie (czysto hipotetycznie) pojawi się wynik prowadzący do twojego sklepu, a po wejściu do niego – twój klient zobaczy pierwszą lepszą kartę produktową tej jednej doniczki wykonanej w konkretnej technologii (np. z drewnianą), o konkretnej pojemności, cenie, sposobie wykończenia – to czy aby na pewno będzie chciał kupić akurat tę czerwoną doniczkę do kwiatów? No właśnie – twój klient powinien mieć wybór, więc, zamiast nazywać produkt czerwoną doniczką do kwiatów, nazwij ją po prostu ze względu na model, producenta i rozmiar, czyli zamiast nazywać ją: „Czerwona doniczka do kwiatów Red Ocean 30 cm”, nazwij ją „Red Ocean 30 cm” i przypisz ją do kategorii w swoim sklepie internetowym o nazwie „Czerwona/ czerwone doniczki do kwiatów”. Dzięki temu unikniesz kanibalizacji, bo GoogleBot nie będzie miał wątpliwości, który z widoków (karta produktowa vs kategoria) powinien pozycjonować w TOPie na zapytanie „czerwona doniczka do kwiatów”, a twój sklep będzie mógł pochwalić się znacznie lepszym poziomem konwersji, bo będziesz pozyskiwał ruch organiczny dokładnie w te miejsca, w jakich twój klient powinien się pojawić.

A teraz najważniejsza rzecz

2. Miej zaplanowaną i rozpisaną architekturę informacji

Zakładam, że kiedy przystępowałeś do budowy swojego sklepu internetowego, nie myślałeś o tym, w jaki sposób nazwać tę czy inną kategorię. To normalne. Robiłeś to intuicyjnie na podstawie katalogu producenta lub tego, jak wygląda menu nawigacyjne z ofertą u konkurencji. Mam rację? Dlatego teraz powinieneś otworzyć Excela lub arkusz kalkulacyjny Google i skorzystać z jednego ogólnodostępnych narzędzi do tzw. keyword researchu. Możesz skorzystać z KW Findera, Keyword Toola Io albo polskiego Senuto. Wyszukaj w jaki sposób twoi potencjalni klienci szukają produktów, jakie masz w ofercie i w odpowiedni sposób nazwij poszczególne kategorie i podkategorie. Trzymaj się prostej zasady – im dłuższe zapytanie do wyszukiwarki, tym prawdopodobnie łatwiej będzie ci na nie zająć pozycję, dlatego, jeśli pracujesz w wysoce konkurencyjnej branży, którą można byłoby nazwać czerwonym oceanem – szukaj dłuższych fraz. I tak np. jeśli sprzedajesz czapki damskie, może spróbuj poszukać czegoś innego niż po prostu „czapki damskie”. Co powiesz na „czapki damskie z daszkiem”, które mają już nie nie 22 tys. zapytań miesięcznie, ale 720, albo coś jeszcze prostszego – „czapki damskie z daszkiem na lato” – to zapytanie jest wpisywane do wyszukiwarki już tylko 70 razy miesięcznie, ale przynajmniej w TOP3 nie ma ani Zalando, ani Answear’a ani Eobuwie 🙂

Przeczytaj też:  Jak sprawdzić popularność frazy w Google?

A teraz coś co jest ekstremalnie ważne 🙂

3. Opisuj kategorie w modelu data-driven

Widzisz – 1,5 tys. znaków treści w widoku kategorii twojego sklepu internetowego ma prawo okazać się niewystarczające dla osiągnięcia satysfakcjonującej pozycji w Googe. Dlatego powinieneś pracować kontekstowo. Korzystaj z narzędzi do analiz data-driven, np. SurferaSEO lub też próbuj na własną rękę scrape’ować, pobierać zawartość poszczególnych stron w wyszukiwarce, które zajmują czołowe pozycje na interesujące cię zapytanie. A teraz porównaj odchylenia od normy. Jeśli dostrzeżesz korelację, że strony, które są w TOP3, TOP5, TOP10 mają przynajmniej 5-10 tys. znaków treści w widoku kategorii, to nietrudno się domyślić, że twoje 1,5 tys. znaków to zdecydowanie za mało. Rzecz jasna parametrów, które powinieneś badać porównawczo – twój content z contentem konkurencji jest całe mnóstwo, a w tym zagęszczenie exactów, partial keywords, wyczerpanie tematów semantycznie odpowiadających zapytaniu, ale nie da się ukryć, że już sama objętość treści oraz zawartość nagłówków H1, H2, H3 itd. mają kluczowe znaczenie i po prostu szkoda twojego czasu, abyś działał na podstawie intuicji, a nie konkretnych danych.

4. Pilnuj semantyki HTML poszczególnych widoków

To, co widzisz w przeglądarce nijak ma się do tego, jak kod źródłowy czyta Google Bot – po prostu. Dlatego sprawdź kod źródłowy poszczególnych widoków swojego sklepu w kontekście na to, na jakie zapytania chcesz, aby były eksponowane w SERP’ach. Wpisz do Google „HTML Headings checker online” lub „HTML outliner online” – i skorzystaj z jednego z dostępnych za darmo narzędzi. Wklej adres URL losowo wybranej karty produktowej swojego sklepu, widoku kategorii, podkategorii i strony głównej. Sprawdź, jak wyglądają nagłówki od H1 do H6. I tak np. jeśli w widoku kategorii dostrzeżesz, że w H1 jest w istocie nazwa kategorii, a cała reszta nagłówków ma przypadkową zawartość – zrób z tym porządek. Przekształć site-wide’owo powtarzające się nagłówki<h> w paragrafy <p> ze stylem tych nagłówków, jeśli nie chcesz, żeby zmiany były widoczne dla użytkownika.

W tym miejscu zachęcam cię do wysłuchania naszego innego materiału pt. „Styl H2, to nie H2 i odwrotnie” – tłumaczę w nim, jak rozumieć w podstawowym zakresie semantykę HTML i dlaczego kupowanie gotowych szablonów, skórek sklepów internetowych dla WooCommerce i PrestaShop to kiepski pomysł.

5. Linkuj w swoim tempie, nie szukaj dróg na skróty

Prawdą jest, że e-commerce wymaga dużych nakładów na działania offsite’owe, ale i tutaj chytry traci dwa razy. Skaluj ten proces swoim tempem – lepiej pozyskać 50 linków z miejsc, nad którymi masz minimum kontroli niż 200 linków zamówionych z pierwszego lepszego ogłoszenia. Spójrz na te dwa wykresy z Ahrefsa. Z lewej strony widzisz wykres, który prezentuje rozsądnie budowany profil linków domeny – liczba domen referujących nie przybywa gwałtownie, a sukcesywnie i nie w interwałach a w jednostajnym tempie. To scenariusz minimalnego ryzyka. Z kolei z prawej widzisz wykres domeny linkowanej z doskoku słabiej usystematyzowany sposób. Oczywiście – samo tempo przyrostu domen referujących nie jest jedynym i dominującym markerem świadczonym o tym, czy profil linków domeny twojego sklepu internetowego jest obarczony wysokim ryzykiem – Ale! jeśli dołożyłbyś do tego nieumiejętny dobór anchorów exact match, przypadkowe lokalizacje (w tym np. linki dofollow z obcojęzycznych domen), to robi się z tego już prawdziwy rollercoaster.

Przeczytaj też:  Ile kosztuje założenie bloga?

6. Iwestuj w SEO w podobnym tempie

Wydatki na SEO zabudżetuj w portfelu firmy mniej więcej na rok do przodu i trzymaj się równego tempa w inwestowaniu w content, linki, architekturę, optymalizację kodu miesiąc do miesiąca. Nie łudź się, że jeśli wydasz ekwiwalent 12-miesięcznego budżetu w 3 miesiące, co jest bardzo częstym pomysłem klienckim, case’m w moich rozmowach z klientami, to skrócisz okres „amortyzacji” tego wydatku i po 3 miesiącach będziesz miał już sprzedaż. No, bo niby czym różni się inwestycja w SEO na kwotę powiedzmy 30 tys. zł w ciągu roku od inwestycji tej samej kwoty w krótszym czasie – przecież sumarycznie proces jest identyczny i kwota na firmowym rachunku również.

Ale! Z mojego doświadczenia – inwestowanie w SEO powinno odbywać się przy próbie „wymacania” tzw. efektu progowego, którego nie znasz na samym początku swojej drogi w SEO. Efekt progowy to poziom miesięcznego budżetu SEO, który skaluje się na tyle wystarczająco dobrze, że masz czas na to, aby reagować na feedback ze strony algorytmu Google. Powiedzmy – wrzuciłeś content, on się przeindeksował, minęły 2-3 tygodnie, sprawdzasz pozycję i obserwujesz – „ok, zainwestowaliśmy w content i linki na tę frazę kwotę 5000 zł, ale pozycja drgnęła raptem z 50. na 40. – może to nie jest ten czas i to miejsce, aby dorwać się do TOP3”. I tyle – i lecisz dalej. Z kolei ładując na ślepo w 3 miesiące cały budżet nie zdążysz obserwować SERP’ów i tego, jak algorytm reaguje na podejmowane przez ciebie działania. Dlatego najpierw idziesz szeroko, budujesz architekturę, wypełniasz ją w content, pozyskujesz linki i obserwujesz, co weszło blisko TOP20, bo to będziesz w stanie w miarę szybko wyskalować do TOP10. Mówiąc wprost – jeśli jakaś fraza przy niewielkim nakładzie finansowym siadła w TOP20, to lepiej pracować na niej niż przepychać się z czymś co jest poza TOP100 – przynajmniej na początku.

Oczywiście trudność pojedynczego zapytania do wyszukiwarki jesteś w stanie estymować w dość precyzyjny sposób – już wcześniej – na etapie planowania i strategii, ale zakładając, że jesteś sklepem i do pokrycia masz kilkaset albo kilka tys. fraz – nie jesteś w stanie operacyjnie sprawdzić profilu linków domen, które wyświetlają się na takiej rozpiętości zapytań, historycznej rotacji wyników organicznych itd. Więc skalując w SEO e-commerce budujesz ogólny autorytet domeny, spoglądasz na wyniki i krok za krokiem – uczysz się tego, jak algorytm odpowiada na podejmowane przez ciebie działania i korelujesz je ze swoimi wydatkami.

Poza tym pamiętaj, że wiek domeny jest też jakimś czynnikiem rankingowym i tego czasu po prostu „od tak” nie kupisz, a najgorsze co możesz zrobić, to przyzwyczaić algorytm do interwałowego podejmowania czynności wokół twojej domeny. Możesz trochę porównać to do rozpędzania lokomotywy – rozpędzenie lokomotywy chwilę trwa, ale utrzymanie jej prędkości w jednym tempie przychodzi już znacznie łatwiej; kiedy wygasisz piec, zacznie powoli zwalniać aż do całkowitego wyhamowania – i znów rozruszanie całego sprzętu pochłania nieproporcjonalnie duże zasoby. Z budową autorytetu domeny bywa bardzo podobnie.

Przeczytaj też:  Czym różnią się retail e-commerce od DTC i DNVB e-commerce?

No dobra, ale możesz spytać – „Adrian, skąd mam wiedzieć, gdzie jest ten efekt progowy?” – inwestując 500 zł miesięcznie nic nie zrobisz, inwestując 10000 zł musisz już dokładnie wiedzieć, jak to wydatkować, a jeśli to wiesz, to pewnie nie oglądasz tego wideo, więc możesz przyjąć jakiś zdroworozsądkowy budżet, przepracować nim samodzielnie lub z agencją 6, 8, 10, 12 miesięcy, zatrzymać się przedyskutować co zrobiliśmy, co chcemy zrobić, czy podejmowane w tym czasie działania przy przyjętym budżecie skalowały się, a jeśli tak, to jak bardzo.

Myślę, że ciekawym materiałem, który warto, abyś przeczytał jest artykuł pt. „Efekt progowy: jaki budżet przeznaczyć na reklamę internetową?” Michała Budniaka z Casbega – on wprost nie dotyczy SEO, ale sądzę, że w podobny sposób możesz, powinieneś myśleć o wydatkowaniu budżetów ogólnie rzecz biorąc na marketing w firmie – często także w sklepie.

7. Sprzedawaj to, co jest sprzedawalne przez wyszukiwarki

Widzisz – w ubiegły wtorek rozmawiałem z klientem – Robertem, który chciał sprzedawać e-booki na temat nauki z j. angielskiego przez wyszukiwarki – w tym przede wszystkim przez SEO. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że liczba zapytań o tego typu produkty do Google to góra kilkadziesiąt zapytań w skali miesiąca, co daje po kilku potencjalnych klientów dziennie, zakładając, że zrobiliśmy TOP1, TOP2, TOP3. W ogólnym rozrachunku – zerowa skala biznesowa. Robert popełnił ten błąd, że po 1. wymyślił sobie produkt, który jest słabo wyszukiwalny w Googlu, a jaki świetnie sprzedaje się w social mediach. I spodziewał się, że skoro w social mediach idzie świetnie, da się tą samą sprzedaż przenieść do kanału search – natomiast to nie zawsze się udaje, nie w przypadku wszystkich produktów. A po 2. założył, że konkurencja (ponieważ jego konkurencja ma dużo takich e-booków) – ona sprzedaje te produkty w skali przez wyszukiwarki, ale Robert pomylił skutki z przyczynowością, bo po konsultacji tego z nami okazało się, że produkty konkurencji są wyszukiwalne, ale tylko po zapytaniach brandowych, czyli np. e-book [i tutaj nazwa marki] a nie po prostu „e-book nauka języka angielskiego”.

Dlatego jeśli wpadłeś na pomysł sprzedaży jakichś mniej albo bardziej egzotycznych produktów – skorzystaj z narzędzi do keyword researchu, aby sprawdzić chłonność rynku i przynajmniej pobieżnie zbadać wielkość rynku, jaki chcesz pokryć, i czy w ogóle gra jest warta świeczki. W tym miejscu mogę polecić ci nasz materiał pt. „Pozycjonowanie firmy B2B”, tam w 7. minucie wyjaśniam, dlaczego sprzedaż innowacyjnych produktów i usług (to dotyczy także e-commerce’u) przez wyszukiwarki, nie jest prosta.

I zanim zamkniesz to wideo, zapraszam cię do dołączenia do naszej społeczności – społeczności Paq Commerce. Aby do niej dołączyć, wystarczy, że wejdziesz na ten link. Zapisz się, a po 1. będziesz otrzymywał od nas całkowicie bezpłatnie aktualności z rynku e-commerce, porady, tipy, które pomogą ci poprawić sprzedaż i uporządkować procesy w prowadzeniu sklepu internetowego, a po drugie – w kilka dni po rejestracji otrzymasz zaproszenie do zamkniętej grupy na Discordzie, w której rozmawiamy o SEO i szeroko o marketingu wokół e-commerce’u. I jeszcze raz – link jest tu i tam poniżej w opisie. Tymczasem je dziękuję ci serdecznie za twój czas, mam nadzieję, że do usłyszenia na Discordzie i SERP’ach w Googlu. Mówił Adrian Pakulski z agencji SEO Paq Studio, cześć.


Jesteś ciekawy wyników współpracy z PAQ-Studio

235%

Dowiedz się jak wygenerowaliśmy:

zwiększonego zasięgu w Google

Od 1 marca 2018 r. do 30 października 2021 r. poprawiliśmy widoczność marki Sklep Łuczniczy z poziomu 129 do 433 fraz sprzedażowych widocznych w Google w zasięgu TOP 1-3.

5
Oceń artykuł
Zamknij

Ocen: 7 żelaznych zasad SEO w Twoim sklepie internetowym (oto, co powinieneś zrobić) | Jak pozycjonować sklep?

Oceń
Adrian Pakulski
CEO
CEO agencji SEO Paq Studio i współwłaściciel spółki e-commerce'owej z branży motocyklowej Enduro7. Od 9 lat zajmuje się SEO i pozycjonowaniem w Google ze szczególnym uwzględnieniem e-commerce. Odpowiedzialny za budowę strategii pozyskiwania ruchu z wyszukiwarek dla firm B2B, B2C oraz techniczne SEO. Przedwdrożeniowy konsultant sklepów internetowych na Prestashop i WooCommerce. Wykładowca akademicki.

Jakiego artykułu szukasz?

Zamknij